WAGA, DZWONEK, CZAPKA, PROTEST
Rozmowa z Joanną Majewską, służewieckim sędzią u wagi
Hipodrom dla wielu ludzi to miejsce egzotyczne i mało znane. Ci, którzy tu przychodzą kochają konie lub emocje związane z wyścigami. Często te uczucia są ze sobą związane. Jak jest w Pani przypadku?
Na Służewiec trafiłam dzięki swojemu tacie. Jako mała dziewczynka z wypiekami na buzi oglądałam piękne wyścigowe wierzchowce. Wracałam tu później wielokrotnie, najbardziej intensywnie chyba w latach dziewięćdziesiątych.
Kontakt z końmi miałam od wczesnego dzieciństwie. Mój dziadek zawsze trzymał w swoim gospodarstwie konie. Były to oczywiście konie zimnokrwiste, wykorzystywane do pracy na roli, niemniej jednak przebywanie z nimi sprawiało mi dużą przyjemność. Nieco poważniej zainteresowałam się końmi pod koniec szkoły podstawowej, zaczęłam wówczas pracować w stajni w zamian za jazdy. Kolejnym etapem był okres studiów i stajnia SGGW na Wolicy. Z Wolicy przeniosłam się do stajni w Łazienkach Królewskich. Z późniejszego okresu bardzo miło również wspominam THHF Hubert nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Nigdy nie miałam aspiracji sportowych, obcowanie z końmi i jazdę na nich zawsze traktowałam wyłącznie jako przyjemność.
Czy ma Pani jakiegoś końskiego ulubieńca?
Ogromnym sentymentem darzę konie dojrzałe. Pewnie dlatego, że sama jestem właścicielką nobliwej starszej pani, 27-letniej klaczy rasy wielkopolskiej. Zawsze z zainteresowaniem oglądam gonitwy z udziałem tych najbardziej doświadczonych wyścigowców i trzymam za nich kciuki. Życzyłabym sobie, a przede wszystkim tym koniom, aby po zakończeniu kariery na torze miały zapewniony zasłużony odpoczynek i dobre warunki życia. Świetnym przykładem jest tutaj wspaniały Green Maestro, który w ubiegłym roku został pięknie pożegnany przez całą służewiecką publiczność, a obecnie wiedzie spokojne życie wyścigowego emeryta w stadninie Damis w Awajkach.
Teraz jest Pani nie tylko widzem na trybunach. Od dwóch sezonów pełni Pani funkcję sędziego u wagi. Jak do tego doszło?
O szkoleniu sędziowskim dowiedziałam się z programu wyścigowego podczas Wielkiej Jesiennej Gali w roku 2009. W związku z tym, że zawodowo zajmuję się zagadnieniami z zakresu prawa administracyjnego oraz imigracyjnego, a także legislacją, postanowiłam spróbować swoich sił w dziedzinie prawa wyścigowego. Przeszłam specjalistyczne, niezmiernie zresztą ciekawe, szkolenie zorganizowane przez Polski Klub Wyścigów Konnych i po zdaniu egzaminu uzyskałam uprawnienia sędziego u wagi. W kolejnym roku uzyskałam licencję i zostałam powołana przez Prezesa PKWK do pełnienia funkcji sędziego u wagi. Pracowałam wówczas razem z p. Kazimierzem Góreckim i p. Stanisławem Gulajewem. Funkcję sędziego u wagi pełniłam także w ubiegłym sezonie, wspólnie z p. Kazimierzem Góreckim.
Dla laików czynnośc jest prosta: zważyć delikwenta i ocenić, czy może przystąpć do gonitwy. Jak Pani obowiązki przedstawiają się w rzeczywistości?
Obowiązki i kompetencje sędziego u wagi w zasadzie można zamknąć w czterech słowach: waga, dzwonek, czapka i protest. Podstawowym zadaniem jest oczywiście sprawdzanie wagi jeźdźców przed i po gonitwie. Waga niesiona przez konia w gonitwie jest ustalana zgodnie z przepisami regulaminu wyścigów konnych i jest każdorazowo podawana w programie wyścigowym. Istnieje sytuacja kiedy waga niesiona przez konia w gonitwie zostaje zwiększona w stosunku do wagi podanej w programie. Taki przypadek ma najczęściej miejsce wówczas, gdy jeździec ma problem z wyważeniem się. Wtedy zwiększenie wagi następuje podczas ważenia jeźdźca przed gonitwą, a decyduje o tym właściciel konia albo upoważniona przez niego osoba (zazwyczaj trener). Jeźdźcy ważeni są dużo wcześniej, co najmniej 45 minut przed rozpoczęciem danej gonitwy. Jeździec waży się w kamizelce ochronnej oraz kompletnym stroju, w jakim będzie dosiadał konia, ale bez kasku i bata, jak również z siodłem oraz sprzętem towarzyszącym (gąbka, czaprak itp., ale bez ścierki pod siodło). Informacje o stwierdzonej wadze poszczególnych jeźdźców umieszczane są na tzw. kartce wagowej. Po gonitwie jeźdźcy mają obowiązek podjechać do wagi, osobiście rozsiodłać konie oraz ponownie zważyć się. O zakończeniu oraz wynikach ważenia sędzia u wagi informuje Komisję Techniczną. Jest to element niezbędny do ustalenia końcowego wyniku gonitwy.
Dzwonki są elementem prezentacji uczestników gonitwy publiczności. Na pierwszy sygnał osiodłane konie wyprowadzane są na padok. Drugi sygnał to wyjście na padok jeźdźców biorących udział w gonitwie. Jeźdźcom towarzyszą najczęściej trenerzy, czasami także właściciele koni. Na trzeci sygnał, jeźdźcy dosiadają koni, a następnie wyjeżdżają na bieżnię toru.
Jeżeli chodzi o czapki, sędzia u wagi decyduje o kolorze czapki jeźdźca innym niż wynikający z zarejestrowanych barw wyścigowych w sytuacji, kiedy w tej samej gonitwie biorą udział dwa lub więcej koni należących do tego samego właściciela. Ma to ułatwić rozróżnienie koni podczas wyścigu. Informacja o czapkach jest również umieszczana na wspomnianej wcześniej kartce wagowej.
Sędzia u wagi jest ponadto osobą, której jeźdźcy uczestniczący w gonitwie składają protesty. Protesty są składane ustnie i nie wymagają potwierdzenia na piśmie. Protesty rozstrzyga Komisja Techniczna.
W przypadku dostrzeżenia nieprawidłowości w zakresie powierzonych czynności sędzia u wagi, podobnie jak wszyscy inni sędziowie techniczni, jest zobligowany do powiadomienia o tym Przewodniczącego Komisji Technicznej.
Powracając do podstawowego zajęcia na Pani stanowisku można zaryzykować stwierdzenie, że wskazówka wagi decyduje o losie jeźdźca, konia, właściciela i trenera. To duża odpowiedzialność.
To prawda, chociaż dokładniej: nie wskazówka, lecz wyświetlacz. Używana obecnie waga krzesełkowa jest urządzeniem elektronicznym. Przepisy regulaminu wyścigów konnych są w sprawach „wagowych” bardzo precyzyjne. Zasadą jest, że waga jeźdźca przed gonitwą musi się zgadzać z wagą po gonitwie. Niedowaga po gonitwie jest niedopuszczalna, nadwaga nie może natomiast przekroczyć 1 kg.
W celu ścisłego kontrolowania tych wymogów niezbędna jest precyzja i niezawodność urządzenia. Na organizatorze wyścigów spoczywa obowiązek legalizowania wagi. Brak atestu oznaczałby, że tor wyścigowy nie spełnia warunków technicznych niezbędnych do przeprowadzania gonitw, określonych w przepisach szczegółowych.
Na dżokejce są dwie wagi, przy czym jedna jest udostępniana jeźdźcom do bieżącej kontroli wagi w trakcie dnia wyścigowego, druga natomiast służy sędziemu u wagi. Jesteśmy w ten sposób zabezpieczni na wypadek awarii. Na szczęście w ciągu pełnienia przeze mnie funkcji sędziego nic takiego nie miało miejsca.
W niektórych krajach dżokej w upalne dni po gonitwie ma obowiązek wypić szklankę wody, by uzupełnić stracone płyny przed stanięciem na wadze. Jak jest u nas?
Regulamin wyścigów konnych nie nakłada na jeźdźców takiego obowiązku, niemniej jednak jeźdźcy są stale proszeni o pilnowanie tej sprawy, ponieważ niedowaga po gonitwie nie tylko powoduje nałożenie kary na jeźdźca, lecz również dyskwalifikację konia. Konsekwencje ponosi zatem także właściciel konia oraz trener, ponieważ w przypadku zajęcia przez konia płatnego miejsca tracą oni możliwość otrzymania nagrody wyścigowej.
W grę wchodzą więc nie tylko sportowe ambicje, ale również często spore pieniądze. Może to kusić, by wyprowadzić w pole sędziego. Oszukują?
Słowo "jockey" w języku angielskim oznacza nie tylko jeźdźca wyścigowego, ale również „oszukiwać”. Nie oznacza to oczywiście, że w naturze dżokeja leży oszukiwanie. Mimo to nie jest tajemnicą, że waga to zmora dla wielu jeźdźców wyścigowych. Niektórzy mają naprawdę poważne problemy z wyważeniem się na małe wagi. Nie zawsze walka z własnym organizmem o utrzymanie niskiej wagi kończy się sukcesem. Dlatego też jeźdźcy czasami próbują korzystać z różnego rodzaju nazwijmy to „rozwiązań alternatywnych”. Sędzia u wagi znając możliwości wagowe poszczególnych jeźdźców zwykle wie jeszcze przed zgłoszeniem się danego jeźdźca na wagę, czy będzie on w stanie wyważyć się czy też nie. Tak jak wspomniałam wcześniej, regulamin wyścigów konnych przewiduje możliwość zwiększenia wagi niesionej przez konia, nie więcej jednak niż o 2 kg, co w dużej mierze ratuje jeźdźców, dla których utrzymanie wagi na niskim poziomie jest problematyczne. Decyzję podejmuje jednak nie sam jeździec, ale właściciel konia bądź też upoważniona przez niego osoba, zwykle trener.
Jest pani na począku sędziowskiej kariery, chociaż dwa sezony to wystarczający czas, by odpowiedzieć na pytanie: co dalej?
Jeśli chodzi o sezon 2012 nie ma jeszcze informacji. W dalszej perspektywie chciałabym rozwijać się i podnosić swoje kwalifikacje, dlatego też rozważam zdawanie egzaminów umożliwiających pełnienie innych funkcji sędziowskich.
Bardzo dziękuję za interesująca rozmowę. W imieniu redakcji Tower-Racing życzę pomyślnej realizacji tych zamierzeń. A także wielu pozytywnych doświadczeń w obcowaniu z końmi.
Rozmawiała Christina Lipińska